sobota, 20 listopada 2010

paluszki wiedźmy,czyli strach sie bać

Ciężko jest się zmobilizować do pisania po długiej przerwie.Te wieczne kłopoty z netem mnie wykańczają.Dwa tygodnie działa,następnie tyle samo czasu jestem odłączona od świata.
Jakoś średnio fajny ten listopad,wieczne choroby,zmartwienia większe i mniejsze.Weny nie mam,zdjęć nie robię ostatnio.Szaro buro.Młody codziennie zakłada plecak i mówi,że chce iść do przedszkola,a mi serce się zaciska,bo nie ma miejsc:(wrrrrr.Mam nadzieję,że pierwszy śnieg podziała na mój umysł jak katarsis.

Zaległe fotki.Mało urokliwe,bo robione tuż po upieczeniu paluchów nocą.Starszy zaniósł dumny i blady do szkoły całe pudło i poczęstował dzieciaki i panie:)Za rok powtórka.Może zresztą wcześniej z okazji urodzin :)


Pierwszy raz je robiłam .Nie jestem jakoś uzdolniona niestety manualnie,ale uważam,że fajne wyszły.Zalecam jednak zblanszowanie zgodnie z przepisem migdałów.Ja tego nie zrobiłam i szczerze mówiąc spieczone migdały nie są jadalne,chociaż wygląd cudny.
PRZEPIS z galeri potraw

przed
i po


smacznego i miłego dnia:)

6 komentarzy:

  1. Ojejku, jakie fajne! I jakie straszne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ssstrrrraszne są!!!! Ale pewnie smaczne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyglądają strasznie ;) Ale pewnie są pyszne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej
    chyba coś się pokręciło Ci w komentarzu u mnie!
    Zapraszam na candy!

    OdpowiedzUsuń
  5. naprawdę smaczne polecam:)Nawet siostra zakonna ze szkoły się skusiła,chociaż trochę sie obawiałam,że może negatywnie zareagować
    Folkmyself już:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń