spacer po okolicznych polach.Radość,że można wskakiwać w kałuże i nie martwic się błotem.Młodszy jak oszołomiony cały czas powtarzał boto;)a Starszy próbował dociec,czemu w filmach bohater często żuje zerwane źdźbło trawy:) i dlaczego ja nie znam odpowiedzi....Kolejne odkrycia za nami.W najbliższej okolicy mamy kanałek i rosnące tam pałki.ech patrząc na zdjęcia mogę poudawać,że w pobliżu jest jezioro;)a w gąszczu zieleni na pewno czeka na nas czterolistna koniczyna.
Ładne
OdpowiedzUsuńJa także, z wielką ochotą
OdpowiedzUsuńwskoczyłabym w takie błoto!
:):):):)
a ja ciagle nie mam kaloszy, przydalyby si ejakies fajne kolorowe, w ten sposob stworzylyby niezly zestaw kolorystyczny z blotem.
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia
Pozdrawiam
Basia
dziękuję Wam za miłe słowa.Dopiero się uczę zdjęć:)
OdpowiedzUsuńB. kalosze miałam biało -czarne w kwiaty parę lat temu,ale pękły.Tak sobie myslę,że w obliczu tych wszystkich stajlowych za grubą kasę kaloszy ..te moje zielone gumiaki z ogrodniczego wyglądają oryginalnie.hahaha
na deszczową pogode kalosze są niezastąpione. no i można skakac po kałużach (;
OdpowiedzUsuńznalezliscie czterolistna koniczyne?
koniczyny nie szukałam:)jestem pewna,że jest na tym ujęciu i przyniesie mi szczęście hahaha.Te wyprawy w takie zwyczajne miejsca będziemy powtarzali.Szczególnie po tym jak mnie Starszy mnie wprawił w zdumienie tekstem widząc na polu ziemniaki :mamo ja nigdy nie jadłem ziemniaków z pola ,tylko zawsze ze sklepu:)
OdpowiedzUsuńależ świetne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuń