Są takie dni, że na hasło mamo trzeba przynieść do szkoły babeczki , przypominam sobie bohaterkę książki Nie wiem jak ona to robi i mam ochotę kupić gotowe i troszkę je przygnieść ręką, żeby wyglądały na domowe. Są tez takie dni jak dzisiaj, że trochę wyluzowuję (chociaż w głowie coraz dłuższa lista ,co trzeba zrobić na cito) i robię ulubione jedzenie domowników:) i słyszę: mamo, czemu mama nie otworzy knajpki:)
Rewelacja :)
OdpowiedzUsuń